Who? When? Why?

Who? When? Why?

Here we are - 32 students from Poland and Russia sailing and studying at the same time.
For the next two months we will be sharing our adventures with you!
Our journey starts on the 22th of August in Amsterdam and finishes on the 17th of October in Civitavecchia.

fredag 23 oktober 2015

Piosenka pożegnalna - Karol Ważny

Piosenka pożegnalna

Gwiazdy na niebie tu nie lśnią tak jasno
To nie jest już morze, pamiętam wciąż to!
Ostatni wieczór, emocje nie gasną
Choć widać zaczyna być butelki dno!

Jak strona ostatnia wielkiej powieści.
Jak akt ostatni sztuki Szekspira.
To prawda, co w głowie nie chce się zmieścić:
gdy coś się kończy coś też się zaczyna.

Kilwater spieniony za rufą został
W nim są setki wspomnień  tych dobrych i złych.
Horyzont błękitny na pół go rozdarł
Początku od końca nie poznasz i ty!

Jak strona...

Trudno się żegnać, żal serce rozrywa
Rozstanie niekiedy jest gorsze niż śmierć!
Banicja wielka, choć mała ojczyzna
Spojrzenie choć jedno ostatnie by mieć!

Jak strona...

onsdag 14 oktober 2015

Olga Ziuzia z Gibraltaru







"Warto dać szansę młodszemu pokoleniu" - wywiad z p. Bogumiłą Wander

„WARTO DAĆ SZANSĘ MŁODSZEMU POKOLENIU”
(wywiad z p. Bogumiłą Wander)

Na tegorocznej edycji Szkoły pod Żaglami naszemu Kapitanowi, panu Krzysztofowi Baranowskiemu, towarzyszy żona, pani Bogumiła Wander-Baranowska.
Chciałybyśmy podzielić się z Wami rozmową, którą miałyśmy zaszczyt przeprowadzić z tą znaną prezenterką telewizyjną.

Sylwia: Czy zechciałaby Pani powiedzieć, jak zaczęła się Pani współpraca z TV?
Pani Bogumiła Wander-Baranowska: Studiowałam w Łodzi, skąd pochodzę, na wydziale filozofii i historii Uniwersytetu Łódzkiego. Byłam na trzecim roku, kiedy ogłoszono konkurs na prezenterkę Telewizji Polskiej. Na eliminacje zgłosiło się trzystu siedemdziesięciu kandydatów – wśród nich ja. Zadania polegały na sprawdzeniu wiedzy o świecie kulturalnym oraz prezentowaniu siebie przed kamerą. Pewnego dnia otrzymałam telefon z telewizji, abym natychmiast się tam pojawiła. W nieświadomości, co się wydarzy, przybyłam jak najszybciej. Na miejscu pewna kobieta chwyciła mnie kurczowo za rękę i wypchnęła na scenę. Tam otrzymałam wielkie brawa oraz bukiet kwiatów i usłyszałam, że zwyciężyłam. To było coś niesamowitego.
Zuzanna: Czy wcześniej myślała Pani o karierze telewizyjnej?
B. W.-B.: Wcześniej w ogóle nie myślałam o takiej pracy. Zgłoszenie do konkursu było impulsywne, a potem wszystko działo się bardzo szybko. Przed stanem wojennym wyjechałam do Brukseli ze względów osobistych, a po powrocie dla umocnienia pozycji skończyłam studia dziennikarskie, choć nie musiałam, bo miałam już wyższe wykształcenie.
S.: Na czym polegała Pani praca w telewizji?
B. W.-B.: Przede wszystkim zapowiadałam programy telewizyjne. Miałam różne dyżury – poranne, popołudniowe i wieczorne. Poza tym przekazywałam relacje z koncertów, na przykład Czesława Niemena czy Maryli Rodowicz. Dodatkowo prowadziłam festiwale muzyczne. Trzy lub cztery lata temu, wraz z Krysią Loską zostałam zaproszona do poprowadzenia festiwalu w sopockiej Operze Leśnej. Po naszym wejściu na scenę wszyscy na widowni powitali nas ogromnymi brawami. Tłum nie mógł się uciszyć. Schodząc zapytałam koleżankę: „Co to miało być?”, a Krysia na to: „Jak to co? My!” (śmiech).
Z.: Czy ta praca sprawiała Pani radość? Czy bardziej była to pasja, czy obowiązek?
B. W.-B.: Zdecydowanie sprawiała mi radość. Była to pasja, ale także obwiązek. Popularność jest przyjemna tylko do pewnego stopnia. Musiałam uważać, aby nie przekroczyć tej granicy.
S.: Czy miała Pani problemy z prasą lub paparazzi?
B. W.-B.: Oczywiście nie. Kiedyś nie istniało coś takiego jak paparazzi. Celem dziennikarzy było upamiętnianie wydarzeń, a nie rozpowszechnianie plotek. To, co dzieje się dziś, byłoby nie do pomyślenia!
Z.: Czy mimo popularności prowadziła Pani normalne życie?
B. W.-B.: Starałam się, lecz nie było to łatwe. Codziennie wstawałam bardzo wcześnie, myłam się i przygotowywałam obiad dla syna i męża. Potem musiałam zadzwonić do telewizji, by dowiedzieć się, co będę zapowiadała tego dnia. Następnie jechałam do pracy i zwykle wracałam bardzo późno. Jednak w miarę możliwości starałam się spędzać z rodziną jak najwięcej czasu.
S.: Czy jest coś, co uważa Pani za swój życiowy sukces?
B. W.-B.: Tak, oczywiście! Jest to na pewno zwycięstwo w konkursie na prezenterkę!
Z.: Kiedy zakończyła Pani współpracę z TVP?
B. W.-B.: Do 2000 roku nadawałam własne programy, ale uznałam, że warto dać szansę młodszemu pokoleniu. Wszyscy mi to odradzali, ale ja wolałam odejść sama. Dzięki temu mogłam uczestniczyć w poprzednich rejsach Szkoły pod Żaglami, a także odwiedzać męża w podróży dookoła świata na Lady B. „Lady B.” to oczywiście ja, tak więc uważam, że odeszłam z telewizji w dobrym momencie. Nadal jednak utrzymuję kontakty ze swoimi koleżankami, np. Alą Majewską czy Ireną Santor. Często spotykamy się wspólnie na herbacie.
Z. i S.: Dziękujemy za rozmowę i poświęcony nam czas.


Rozmawiały: Sylwia Stupnicka i Zuzanna Śliwska
STS Pogoria, 9 września 2015.

Karol dla JC

Dla JC

Kiedy godziny wachty się ciągną,
Pośrodku nocy jest ciemno i zimno.
Kiedy sztormiakiem owijam się szczelniej,
Tu na Pogorii nie ma Cię ze mną.

Bo wachty, alarmy to nie jest Twój świat,
Choć bardzo bym chciał, to tego nie zmienię.
Ty nie znasz alarmów do żagli i wacht,
Gdy wszyscy wchodzą na reje.

Czy przy relingu, czy kurs trzymając,
Czy też po prostu wachty nie mając –
Nostalgia w sercu, wspomnienia w głowie,
Bo ja po prostu tęsknię po Tobie.

Po rejsie pójdę do domu Jurgena,
Spotkam się z Tobą po długiej rozłące.
Ty nie podbiegniesz, nie padniesz w ramiona.
Nie wszystkie wiatry czas zmienia.

Piosenka powstała podczas SzPŻ 2015 z tęsknoty za pewną dziewczyną i jest jej całkowicie dedykowana. Ironią losu, dziewczyna ta żywi do autora dość umiarkowane uczucia, ponieważ ich główny nurt skierowała na kogo innego.



tisdag 22 september 2015

Przed przymusowym ścinaniem włosów

Kilka zdjęć zrobionych zanim pukle włosów Bartka i Piotra utonęły w Atlantyku.



måndag 21 september 2015

Wspomnienia z Cascais


Tego dnia specerowaliśmy po Cascais - portowym mieście Portugalii. Podziwialiśmy architekturę budynków, które wyłożone były kafelkami. Zainteresowały nas te cikawe i kolorowe wzory, lecz głód doskwierał nam niezmiernie. Skręciliśmy w wąską uliczkę i zwróciliśmy uwagę na ciemne drzwi, do których prowadziły schodki. Gdy weszliśmy do środka i wspięliśmy się na górę, zaparło nam dech w piersiach. Ujrzeliśmy kolorowe pomieszczenie wypełnione soczystymi owocami i barkiem w kącie, na którym pięknie prezentowały się cztery barwne soki. Wszystko dopełniała muzyka Fado i zapach świeżych pomarańczy. Zostaliśmy zaproszeni na taras, który ukazał nam całe miasto z góry. Oprócz widoków podziwiałyśmy też wystrój, który był kolorowy i wesoły. Zamówiliśmy różne pasty z pieczonym chlebem, co okazało się dobrym wyborem. Na klimatycznym tarasie spędzało czas mało osób, panował błogi spokój i cisza. Pani doniosła nam więcej suchych chlebków. Jedliśmy z prawdziwą przyjemnością. Była to dla nas duża ulga po męczącej rutynie na statku. Po udanej degustacji udaliśmy się na poszukiwanie kolejnych skarbów Portugalii…


Maja, Julia G., Martyna i Michał

Kolejna szanta Karola

Na jej żaglach śnieżnobiałych
Brak już szekli skrzyżowanych
Nie czernieją na nich jak za dawnych dni.

Zaś za rufą mil tysiące
Dni, tygodnie i miesiące
Zostawionych w kilwaterze wspomnień mych.

Pogoria w stoczni gdańskiej narodzona
Pogoria była wśród lodowych gór
Pogoria to nasz dom na te miesiące
Bo za lądem stałym nie tęsknimy już!

Pod pokładem, w klasie, w mesie
Opowieści ton się niesie
Opowieści i lodowych białych krach.

O ”Belgice”, Amundsenie
O tym, że bywało różnie
Ale teraz też tak jest i nie jest źle.

Pogoria w stoczni gdańskiej narodzona
Pogoria była wśród lodowych gór
Pogoria to nasz dom na te miesiące

Bo za lądem stałym nie tęsknimy już!